Od zawsze pastele kojarzyły mi się z wyblakłymi kolorami, brudnymi palcami, brudną kartką i brudnym wszystkim dookoła. Z tego powodu nigdy nie znalazły miejsca w moim twórczym sercu ;-P, w przeciwieństwie do ołówków, kredek i farb.
Moje pierwsze pastele wygrałam w 4 klasie podstawowej na festynie osiedlowym, gdy z tygodniowym wyprzedzeniem wzięłam udział w konkursie plastycznym dotyczącym bezpiecznych wakacji. Pracę na konkurs wykonałam również pastelami, ale olejnymi. Po przetestowaniu nagrody, pudełko z 36 kolorami wylądowało w innym pudle i tak przez 14 lat sobie leżało. I połamało:-).
Miesiąc temu na urodziny dostałam 24 sztuki w zestawie Koh-i-noor i teraz był ten czas, kiedy chciałam ich naprawde użyć :-).
Wzorowałam się na grafice z internetu, bo nie chciałam rysowac przypadkowych kwiatków. Niestety, posiadałam tylko białe kartki, czarnych nie miałam a to by znacznie ułatwiło i skróciło czas malowania.
Ooo, szacun! Ja kupiłam zestaw 36 kolorów i tak już z 4 miesiące leżą :D
OdpowiedzUsuńSuper wyszła Ci praca, a do tego bardzo ciekawy post! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚwietna praca. A ja uwielbiam brudzić się pastelami <3 Są moją pierwszą miłością :D
OdpowiedzUsuńA zawsze mi mówili, żeby nie rozcierać palcem... A tu, patrz jakie prace można przy pomocy palców (a nawet całej dłoni) stworzyć! ;)
OdpowiedzUsuńKlimatu dodaje mgiełka, najlepszy element rysunku.
Jezu, przepiękne! Zazdroszczę talentu! Aż nie mogłam się napatrzeć na ten rysunek, cudowny!
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę pięknego i pomysłowego bloga. Obserwuję i mam nadzieję na rewanż :)
http://indivv.blogspot.com/
Niesamowita praca :)
OdpowiedzUsuńOooo tak, czarna kartka ułatwia :D Niestety po pastelach zawsze jest taki syf, że klękajcie narody... A szkoda, bo sama lubię ;)
OdpowiedzUsuńWyszło naprawdę dobrze :)
piękne :)
OdpowiedzUsuń